wtorek, 19 lutego 2019

Rozdział 16


Ogarnia mnie lekkie zdziwienie,bo osobiście widziałam jak wychodził. Reaguję jakby poparzył mnie ogień. Wyrywam się i bez słowa odchodzę od chłopaka idąc w stronę Finna,który na moją reakcje uśmiechnął się pod nosem,jakby wiedział,że to zrobię.
Eithan stoi z rozłożonymi rękami i lekką dezorientacją malującą się na bladej jak ściana twarzy. Nie wiem dlaczego,ale coś kieruję mną by dodać trochę żaru do ognia i jak tylko wołają Finna i ten wstaje, tulę go mówiąc,że będzie dobrze. Młody Odair cieszy się jak mysz do sera i po odwzajemnieniu ucisku odchodzi.
Czekaj,czekaj...Co ja zrobiłam?
Właśnie złamałam jedną z najważniejszych zasad. Nie łamać wcześniej ustalonych zasad. Trochę dziwna zasada w zasadzie,ale tak trzeba. Miałam się do niego nie odzywać puki mnie nie przeprosi,ale ludzie.
Na prawdę nie mam pojęcia co mną w tej chwili kieruje.
Zmuszam się do uśmiechu,próbując ukryć zawstydzenie wywołane moją postawą.
Co ja chciałam udowodnić.
Obracam się w kierunku Eithana,który niczym wmurowany w posadzkę stoi.
Teatralnie zarzucam kucyka na plecy i idę do windy,by znaleźć się daleko od sali treningowej,ćwiczeń i wszystkiego innego co znajduje się w granicach tamtego piętra.
Po dotarciu bez słowa idę do pokoju,ignorując całkowicie Jacoba,Sophie i Marien,tu w ostatnim nic nowego.
Przebiegam po schodach i wpadam do pokoju rzucając się na łóżko.
- Aż tak źle? - od drzwi słychać głos siostry Vaught.
Wstaję od razu poprawiając kucyka.
Lisa śmieje się pod nosem,a ja staram się odpowiedzieć,ale nie daję rady.
- Hej.Młoda ,gadaj jak na spowiedzi. - mówi normalnie,jak do swojej koleżanki,starając się przy tym być śmieszmy.
- Nie...znaczy nie wiem i nie chcę...- mówię pod nosem.
- Przepraszam Lisa. - moje słowa jednak przynoszą odwrotny skutek. Dziewczyna podchodzi,karze mi usiąść i sama siada koło mnie.
- Nie martw się. Wiem,że ci ciężko,ale to czy załapiesz punkty,czy też nie to nie znaczy,że cię za sponsorują. - Mówi cicho,jakby słowa miały dotrzeć tylko do mnie.
- Ale chodzi o to,że...mi dobrze poszło.Rzucałam nożami. Użyłam kilku trików,jakich nauczł mnie Eithan i...- podnosi palec na wysokość mojego nosa, powtarzając powoli czekaj,czekaj,czekaj.
- Kto to Eithan? - zmienia ton głosu na poważniejszy. I przebiera oczami jakby szukała w pamięci chłopaka.
Okręca wokoło palca blond włosy i przegryza wargę.
- To trybut z pierwszego dystryktu. Specjalizuje się w walce w ręcz i...jestem z nim w sojuszu.- mówię szybko,bo nie chce mi się ciągnąć tematu na siłę.
Lisa nagle zastyga w miejscu i robi się blada. Skóra wygląda jak z porcelany,a błękitne oczy świecą się w blasu zachodzącego słońca.
- Wiem kto to. Jego wuj przeniósł się do Kapitolu z pół roku temu,po ślubie z moją znajomą z pracy. Reszta jego rodziny,czyli Eithan i jego ojciec raczej zostali w dystrykcie. Wuj Eithana Serpens jest Organizatorem Igrzysk.Wiem,że pokręcone,ale nie umiem inaczej. - patrzę na Lisę jakby,przed chwilą strzelił w nią piorun.
Ale halo...dlaczego on jest na Igrzyskach skoro można by było go uznać za częściowego mieszkańca Kapitolu.
Z późniejszej rozmowy wynikło,że kilkanaście lat temu jego ojciec zajmował wysokie miejsce w ministerstwie.
Z każdym kolejnym zdaniem miałam jeszcze większą chęć...z jednej strony zerwać sojusz,a z drugiej popędzało mnie to do jeszcze bliższego poznania tego oto chłopaka,lecz oczywiście w kwestii mojego "być,albo nie być" na arenie.
Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas, praktycznie o niczym. I wtedy dźgnęła mnie pewna kwestia,i jakaś część mnie kazała mi zadać to pytanie,które kołacze się po głowie od lat.
- Lisa...a co z moją mamą? Wiesz coś? - zapytałam,a ona spuściła głowę i wyraźnie zbladła.
- Kathreen...ja...ja bo... - Jąkała się,a mi zaczęło skakać tętno,a na skórze wyskakiwać gęsia skórka. Coś stukało w moich uszach,przez chwilę myślałam,że to iluzja do czasu gdy drzwi się otworzyły i przyszła Marien.
- Zaraz ogłoszą oceny indywidualne. Idziemy na dół. - Lisa zerwała się momentalnie słysząc praktycznie rozkaz Gree.
- Nie Lisa! Ja muszę wiedzieć co z moją matką!Lisa!- Na prawdę miałam gdzieś co pomyśli Marien. Krzyczałam za Lisą,ale ta tylko przyśpieszała tempa. Jak tylko byłam w polu opiekunki,ta złapała mnie za rękę. Kazała się zamknąć i siłą sprowadziła do salonu.
Zchodziłam po każdym stopniu z miną nie posłusznego psa, i chyba tak się czułam. Wszyscy siedzieli już przed ekranem telewizora. Siostry Vaught ściśnięte rozmawiały szeptem na fotelu. Jacob na kanapie kawałek od Finna,popijając wino ze szklanki.
A ja? Usiadłam w przerwie pomiędzy Finnem,a Jacobem,byle dalej od Marien,bo groziłoby to wydłubaniem jej oczu.
Mierzyłam wzrokiem Lisę,która wyraźnie próbowała ukryć się za Sophie,zwykle roześmianą,lecz teraz bez większego wyrazu.
Finn się spinał,i oficjalnie próbował na mnie nie patrzeć chyba ze względu na to co wydarzyło się wcześniej,lecz prawda jest taka,że jak tylko chyliłam wzrok,lub patrzyłam na Lisę,on zerkał.
Uśmiechnęłam się w duszy,że wraca ten sam chłopak,z którym w domu uciekałam za mury dystryktu,by uwolnić się od rzeczywistości.
Telewizor ukazał w końcu Ceasara, mężczyznę który prezentował Igrzyska jeszcze przed moimi narodzinami stale "piękny i młody". Na pewno ma więcej niż sześćdziesiąt lat,ale na jego twarzy nawet przy lupie nie jest człowiek w stanie dostrzec nawet jednej zmarszczki. Teraz wyglądający jak klaun. Ma czerwone włosy związane w kitkę i zieloną marynarkę w pomarańczowe grochy.
Program zaczął jak zwykle powitaniem i uśmiechem ukazującym równy rządek białych jak świeży śnieg zębów.Wstęp ma jak zawsze, podaje informację o tym jak wyglądały dni treningów, podbudowywał atmosferę komentarzami na różne tematy,a ja mam ochotę krzyknąć na niego by wreszcie przemówił do jasnej cholery. Zachowuję kamienną twarz,lecz w środku mi się gotuję. Czy to co zrobiłam wystarczyło?Czy specjalnie postawią mi słabą ocenę? Co z Finnem?
I wtedy zaczyna. Eithan dostaje jedenaście punktów. Szczerze nie zdziwiło mnie to a,że jest silny i jest praktycznie materiałem do zabijania, b "ma znajomości" tak to sobie pozwolę uznać.
Annabeth dostaje ósemkę,następnie kolejno lecą same dziewiątki, nie mam pojęcia,czy te osoby są tak dobre ,czy po prostu...nie no co po prostu. Oczywiście jak coś nie gra układa mi się plan spisku.
I nadchodzi pora na nas.Zamieram. Finn ściska moją rękę ,a ja mam wrażenie,że zaraz mi ją złamie. Obraz Finna, po chwili przekreśla cyfra z numerem dziesięć. I tak jak myślałam. Podskakuje na kanapie ciągnąc mnie za sobą tak,że zwisam nad ziemią.
Na ekranie pojawiam się ja. Odair zastyga,jak w sumie reszta.
Wstrzymuję oddech i zamykam oczy. W sali panuje cisza,do czasu gdy nie słyszę okrzyku Sophie i Jacoba. Otwieram oczy. Na ekranie maluje się cyfra o której nie wiem co myśleć. Dwanaście.
Ta cyfra czyni mnie trudnym celem,który trzeba zlikwidować ,bo jest zagrożeniem.Ta cyfra robi ze mnie zabójce.
Finn spogląda na mnie z radością. Unosi i całuje

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uszanuj moją pracę i zostaw komentarz ;)
Dla ciebie to tylko kilka słów wpisanych w wyznaczone miejsce,bez większego znaczenia. Natomiast dla mnie to kop do pracy :D